niedziela, 12 września 2010

126 – FOTO – Peru (brzydkie, biedne – nowoczesne, bogate)

Do tej galerii miałem dużo więcej zdjęć, niż zamieściłem poniżej.

„brzydko, biednie”


Dziwnie leżąca kobieta i zatopiona łódka

Targowisko – niby całkiem nowoczesna hala, ale sprzedaż mięsna na średnim poziomie. Widziałem jednak na świecie, choćby w Mongolii, sklepy mięsne, do których wejście wymaga dużej odporności na to co się zobaczy i czuje. A tak po prawdzie na polskich targowiskach nierzadko mięso sprzedaje się w gorszych warunkach, niż na zdjęciu

W drodze z Puno do Cuzco

Śmieci w drodze do Cuzco i w Cuzco. Ale w wielu miejscach w Polsce, często rekreacyjnych, turystycznych, jest dokładnie tam samo, a bywa że i gorzej.

Żebrak w Cuzco

Młody chłopak zarabiający czyszczeniem butów w Cuzco

Przy przeprawie linowej w drodze do Machu Picchu

Śmieci w okolicy przeprawy linowej. Po lewej stronie samochody czekające na turystów.

Sklepik z napojami w okolicy przeprawy mostowej. Handlowała nimi mama tej dziewczynki, ale dzieci wyłącznie z niemowlakiem towarzyszyły jej w tym handlu.

Andy w drodze z Cuzco do Limy

Daewoo tico w Peru bardzo często są taksówkami, co na wąskich ulicach bardzo się przydaje. Z tylu zdjęcia widać autobusy jednej z firm. Po Peru jak i po całej Ameryce Południowej podróżuje się zazwyczaj luksusowymi autobusami.

W drodze z Cuzco do Limy. Zabudowa miejscowości, śmieci, samochody, w tym motoriksze służące jako taksówki. Są też ruiny zabudowy nad oceanem. Ta zabudowa jest bardzo biedna, ale trzeba też wziąć pod uwagę, że to jest tradycyjna zabudowa wsi. Po prostu jest taka a nie inna, co nie zmienia faktu, że te wioski są biedne. Klimat też tam jest trudny. Głównie pustynie.





























Iquitos w Amazonii, w tym teren lotniska.

Iquitos to też śmieci, biedna zabudowa, ludzie śpiący na ulicach









W tych workach jest chyba węgiel drzewny wieziony do Iquitos w celach handlowych

W lasach amazońskich kwitnie wycinanie cennych gospodarczo gatunków drzew.

Takie widoki w Iquitos nie są rzadkością





Charakterystyczny szkielet budynku w centrum Iquitos

W Limie kwitnie handel na skrzyżowaniach niemal wszystkim. Na zdjęciu też widać wiadukt pod którym biegnie droga ekspresowa, a z tylu budynki biurowe i parking wielopoziomowy.

Tego typu autobusy i busy stanowią główny transport publiczny w Limie. Ale bywają też nowocześniejsze i super nowoczesne.

Profesjonalny samochód do przewożenia pieniędzy, standard w całej Ameryce Łacińskiej, bo takie są tam potrzeby. A nie tak jak u nas, gdy np. dwóch panów ochraniarzy podjeżdża autem osobowym pod kantor, trzymając w ręce walizkę pełną pieniędzy (lub takową wynosząc), czasami ochraniarz jest spięty kajdankami z walizką.

Rzadko, ale nawet w Limie można spotkać takie samochody – i jeżdżą.

„nowocześnie, bogato”


Plaza de Armas w Cuzco. Pełno zieleni, ale by ona taka była trzeba o nią pieczołowicie dbać, podlewać. A w rogu stonowane symbole mcdonalds`a. Lokal mieści się przy Plaza de Armas, pod arkadami, w historycznym centrum miasta i by nie psuć wyglądu, znaki firmowe nie mogą rzucać się w oczy (a pod arkadami lokal jest trochę ukryty i nawet normalne kolory znaków towarowych nie rzucałyby się bardzo w oczy). W Peru już o tym wiedzą. Na świecie też. W Polsce nie bardzo. Przykładem jest Kraków (stan na sierpień 2010). Przy rynku jest jeden mcdonald`s, na pobliskiej floriańskiej drugi. Ten pierwszy lokal ma mniejsze znaki towarowe, złote. By dopasować się do historycznego otoczenia. Niby pięknie. Ale na licznych okrągłych ala stylowych budkach-kioskach na tym samym rynku, są reklamy kierujące do właśnie tego mcdonaldsa. Duże reklamy w jaskrawych barwach – żółto-czerwone. Lokal więc jest od nich wolny, a cały rynek nimi obwieszony, by można było lokal odnaleźć. Paradoksem jest jednak to, że gdyby powieszono normalne i w normalnych kolorach znaki towarowe na lokalu, to byłoby ich mniej w obrębie rynku i tylko w jednym miejscu, a ze względu że lokal jest stonowany w tym przedmiocie, to liczne reklamy ze strzałkami są porozwieszane na całej powierzchni rynku (osiągnięto więc efekt zupełnie przeciwny do zamierzonego). W Cuzco nie widziałem, żadnych reklam doprowadzających do mcdonalds`a, tam widocznie wyszli z założenia, że w centrum jest codziennie tyle ludzi, że jak będą chcieli to lokal zauważą, odnajdą. Natomiast na Floriańskiej nikt nawet się nie wysilił nad rezygnacją z ostrych barw czerwono-żółtych, wysilono się tylko na pomniejszenie znaku towarowego. Dzięki temu robiąc zdjęcie bramy Floriańskiej, murów obronnych, czy samej ulicy, trzeba się liczyć, że będzie na nim też symbol mcdonaldsa. Takie rzeczy to tylko w Polsce.

W Puno na ok. 3850m

Sąd w Puno przy Plaza de Armas

Przy Plaza de Armas w Puno

Port w Puno - jez. Titicaca

Widać linię kolejową Puno - Cuzco, która biegnie nawet na ok. 4300m wys. Linia ta funkcjonuje, jeżdżą też pociągi pasażerskie.

Lotnisko w ścisłej zabudowie w Cuzco. Samoloty to już bardzo popularny środek transportu w Peru, zyskujący na popularności i coraz tańszy. A w Peru to też niezwykła oszczędność czasu. Z Cuzco do Limy autobusem to 20-22h, samolotem można zamknąć się w czasie do 2 godzin. Z Limy do Iquitos drogami lądowymi i rzecznymi to kilka dni, samolotem też ok. 2 godziny

Szkoła w historycznej części Cuzco

Plac zabaw i lokomotywa pomnik w Cuzco, oraz na mniejszym zdjęciu widok przed wejściem do Machu Picchu. Takie autobusy wożą do Aquas Calientes położonego około 400m deniwelacji niże. 7$ w jedną stronę (maj 2010).

Droga w rejonie Cuzco i Machu Picchu. Droga bardzo dobrej jakości doprowadzająca do Przełęczy la Raya 4333m. Jej wybudowanie wymagało mnóstwo wysiłku.

Budowa drogi jezdnej do stacji pociągów, skąd dojeżdżało się do Aquas Calientes (w maju 2010). Budowa jakiejkolwiek drogi, nawet szutrowej w takim terenie nie jest łatwa.

Teren elektrowni szczytowo-pompowej niedaleko Aquas Calientes, która była w budowie albo przebudowie/modernizacji.

Droga przez Andy do Limy i uprawy na pustyni, co jest nie mniejszym wyzwaniem niż taka droga.

Stacja benzynowa, ale cenniki z dwóch stacji. W Ameryce Południowej, a zjeździłem jej większość, nie brakuje stacji benzynowych na dobrym poziomie.

Droga do Limy od strony Cuzco. Po wyjechaniu z Andów i biegnąca w pobliżu oceanu jest płatna, częściowo ma charakter zbliżony do autostrady. Na drugim zdjęciu widać prace nad jej rozbudową i podniesieniem standardu.





Lima – dzielnica Baaranco.

Jak będzie widać poniżej zdjęcia zostały zrobione przez okno, w tym wypadku autobusu, a przedstawiają oddawaną w tym czasie linię metrobusu (szybkiego autobusu, koniec maja 2010). W różnych miastach tego typu linie mają różne nazwy, ale nazwa metrobus oddaje ich ideę. Takie linie widziałem również w Mexico City i Sao Paulo, ale pewnie nie tylko w tych miastach one są. Generalnie, choć nie zawsze, co będzie widać w dalszej części galerii, tego typu systemy buduje się na drogach szybkiego ruchu, a przynajmniej na drogach, na których są przynajmniej dwa pasy w każdym kierunku, a najlepiej by były trzy. Wtedy między kierunkami ruchu, zazwyczaj na pasie zielni stawia się nowoczesne przystanki, a pasy jezdne przy nich rezerwuje tylko dla metrobusu (często stosuje się nawierzchnię betonową). Tylko specjalne autobusy mogą tam jeździć. Taka linia zastępuje linię metra. Jest tak samo funkcjonalna i wielokrotnie tańsza „w budowie”. Nowoczesne przystanki, elektroniczne tablice informacyjne jak w metrze, elektroniczne systemy biletowe, perony dostosowane do autobusów i autobusy dostosowane do peronów – to znaczy drzwi są dużo wyżej niż normalnie. Widać to na zdjęciach. Autobusy są bardzo nowoczesne, solidnie klimatyzowane i bardzo szybkie (ostro gaz – ostro hamulec – taką stosuje się technikę jazdy). Idealnie to funkcjonuje w Mexico City, gdzie nawet w centrum miasta jeździłem taką linią, autobusy jeździły co minutę. W Limie bezkolizyjne drogi ekspresowe też przecinają centrum miasta i jest możliwość budowania takich systemów. Fakt, że przystanki są na powierzchni, skraca czas dotarcia do nich, w systemach metra, zwłaszcza budowanych głębiej, to wymaga więcej czasu. Wadą pewną były jednak systemy biletów. W Mexico były karty magnetyczne, niezsynchronizowane z metrem, gdzie był bardzo prosty system tylko jednorazowym biletów papierowych, ale też magnetycznych. Gdy podszedłem na przystanek, na automacie tylko po hiszpańsku. Był na szczęście pilnujący strażnik i wytłumaczył mi, że wpierw trzeba kupić kartę, na którą doładowuje się impulsy, ale jeśli chcę jechać tylko raz, to mi się to nie opłaci. Dlatego poprosiłem jakiegoś pasażera i on nabił na swoją kartę za mnie impulsy i mogłem wejść na przystanek(peron). Z kolei w Sao Paulo, po linii metrobusu kursowało tak naprawdę kilka linii (coś takiego jak przekombinowany system metra w Londynie, że po jednych torach kursuje kilka linii). Były tablice świetlne, ale dotarcie tymi autobusami do celu było trudne, bo trzeba znać nazwy przystanku docelowego i mieć nadzieję, że z tego miejsca coś tam jedzie. A nazwa przystanku często nie ma nic wspólnego z miejscami, które chce się oglądać. Do tego na przystanku nie było żadnych automatów biletowych, w kioskach biletów – kart magnetycznych – nie sprzedawali, mówili że są specjalne punkty, gdzie to się robi. Nie wiem czy w autobusach można kupić taki bilet. Dla miejscowych to wszystko problemem nie jest, ale te systemy biletowe dla turystów były nieprzyjazne. Jednak nie ukrywajmy, że głównym celem takich systemów jest transport miejscowej ludności. W metrze z biletami nie ma problemów tego typu. Poza tym idea super, a jak kiedyś pomyślą o turystach i system informacji o liniach oraz zakup biletów, będą przejrzyste i łatwo widoczne dla nich, to będzie naprawdę extra. I kiedyś to pewnie nastąpi. Natomiast ciężko powiedzieć, czy lepiej jest jeśli po takich wydzielonych pasach kursuje jedna czy kilka linii. Jak jest jedna linia, charakterystyczna, oznaczona ikonkami, tak jak w Mexico i nawiązująca do metra i z nim współdziałająca, to jest po prostu prościej i bardzo przejrzyście. Ale gdyby tak samo zrobić w Sao Paulo, to jedna linia kursowałaby szybko, a pozostałe na innych pasach ruchu, wśród tłumu samochodów – dużo wolniej. Do tego w Sao Paulo częstotliwość kursowania była wyraźnie mniejsza niż w Mexico.
Metrobus to jest pomysł, który w Polsce mógłby się odnaleźć. Jeśli będzie tani, szybki, wygodny, klimatyzowany, punktualny i jeździł z odpowiednią częstotliwością. Polacy dlatego nie korzystają z komunikacji publicznej bo jest beznadziejna: wolna, śmierdząca, upalna, duszna, niebezpieczna, nieprzyjazna pasażerowi, droga, niepunktualna, slaba częstotliwość, zbyt mało kursów, źle wytyczone linie, w wiele miejsc nie docierająca. Bez samochodu więc ani rusz. Z komunikacji korzystają przeważnie ludzie, którzy nie mają wyjścia lub z przyczyn finansowych. Metro w Warszawie, pierwsza linia prawie ukończona, bo dobudowywane są zaniechane kiedyś dwie stacje metra wzdłuż istniejącej linii. Na razie budowa trwa blisko 28 lat. W normalnych kraju w tym czasie wybudowano by przynajmniej z pięć linii, a w Chinach kilkadziesiąt linii. Docelowo będą 23 stacje na 23 km linii. Niestety linia jest dosyć wolna, bo trzeba ok. 40 minut na przejazd trasy przy istniejących obecnie 21 stacjach, a w centrum trochę przesadzono z liczbą stacji, tak że skład nie ma jak przyśpieszyć. Do tego pociągi są strasznie głośne i na bardzo przeciętnym poziomie. A jak do tego doliczymy, że linia ta nie dociera ani do dworca centralnego ani na stare miasto, mimo że biegnie w pobliżu – to mamy wielką lipę. Jeszcze większą, bo budując odkrywkową metodą, biegnie ona w większości wzdłuż arterii, gdzie jeżdżą tramwaje, autobusy, samochody mają po kilka pasów ruchu. Tam powinien być metrobus, a metro budowane metodą głębinową, tam gdzie dróg poszerzyć się nie da. Myślę też, że w tak młodych „systemach” metra nie powinno się oszczędzać na schodach ruchomych i na wszystkich stacjach wybudować ruchome schody, tak by był wybór – jedni pieszo po schodach, inni schodami ruchomymi. Często dużo starsze systemy mają dużo więcej schodów ruchomych.
Inny przykład to krakowski szybki tramwaj, którym niedawno miałem okazję się przejechać. I z góry muszę przyznać, że jest to jeden z najwolniejszych tramwajów jakim w życiu jechałem. Jedyne co on ma wspólnego z szybkością, to w nazwie użyte słowo „szybki”.
Ta nowa krakowska inwestycja mimo że nie jest funkcjonalna i nie spełnia swojej podstawowej cechy, to ma pewne atuty. Nowoczesne składy tramwaju. Ciasnawe, ale nowoczesne (w większości jednak po Krakowie jeżdżą starsze tramwaje, np. zmodernizowane składy z Europy Zachodniej, gdzie zostały już wycofane, np. z Wiednia, ale jak na Polskę to nowoczesne). Nie wiem czy klimatyzowane. Było w nich gorąco, ale nie upalnie, przy włączonej dobrej klimatyzacji byłoby na pewno dużo lepiej. Fajnie, że są automaty do biletów w tramwaju, szkoda że nie ma na peronach. Chyba są też informacje w innych językach, przynajmniej po angielsku, jednak te automaty się zacinają, mają problem z przyjmowaniem bilonu, co sam przerobiłem (oba te przypadki) i są stosunkowo wolne w obsłudze (nie pamiętam czy przyjmowały banknoty, ale wydają resztę). Jak przejeżdża się 2-3 przystanki tylko i jest kilka osób w kolejce do automatu, to ostatnie osoby w tej kolejce nie zdążą kupić biletów przed wyjściem z tramwaju. Plusem, ale zarazem minusem jest rozbudowany system biletów z różnymi cenami. Super, że jest możliwość kupienia biletu np. do 15 minut przejazdu i jeśli dobrze pamiętam kosztowało to 1,80zł (bilet normalny), minusem, bo ktoś z poza Krakowa, a tym bardziej ktoś z zagranicy, jak chciałby dopasować dla siebie najlepszy bilet, to mógłby spędzić przy tym automacie i 15 minut zanim wszystko poczyta, sprawdzi i oceni, który bilet jest dla niego najlepszy. Kupienie biletu na 15 minut to szybka sprawa, ale już bardziej skomplikowanego, niekoniecznie. A wiadomo, że za plecami zazwyczaj stoją zniecierpliwieni ludzie, którzy turyście po angielsku często nie są wstanie nic wyjaśnić. Najbardziej spektakularną częścią tej linii (nr 50, ale nie tylko ona jeździ tymi torami) jest tunel budowany w większości – jeśli nie całościowo – metodą odkrywkową w rejonie dworca Kraków Główny. Tunel ma całe 1420 metrów i był budowany „jedynie” 34 lata z długimi przerwami. Norwegowie w tym czasie przekopali by połowę swojego kraju i to północ-południe. Obie stacje podziemne (Dworzec Główny i Politechnika) są na bardzo dobrym poziomie, jedna połączona jest z dworcem kolejowym(jak nazwa wskazuje) i centrum handlowym przy nim. Tramwaje poruszają się w tunelu do 30km/h, mimo że tunel przystosowano do prędkości dwa razy większej. Ale to standard w Polsce. Tunel drogowy na drodze ekspresowej pod rondem w Katowicach też miał przyjmować ruch z prędkością 100km/h, a jest ograniczenie do 70km/h. I to mimo braku jakiegokolwiek uzasadnienia, do tego przy nie wiążących deklaracjach w obu przypadkach, że te ograniczenia zostaną zniesione (W Katowicach „znosi” się je już kilka lat i nic nie wskazuje na zniesienie). Póki co „szybki” tramwaj w Krakowie ma problem z osiągnięciem średniej prędkości wraz z postojami na poziomie 24km/h, a obecna szybkość przejazdu na tej linii, w stosunku do wcześniejszej jest niewiele większa, ale ma być w przyszłości lepiej.
Chcę przytoczyć jeszcze jeden przykład. W nim chcę udowodnić tezę jak w Polsce prowadzi się działania fasadowe w temacie transportu publicznego. Jako przykład posłużą tzw. nowoczesne tramwaje i autobusy w Aglomeracji Górnośląskiej. Wpierw nowoczesne autobusy. Często są to tragiczne autobusy z Europy Zachodniej, które miały być złomowane, a u nas mówi się, że są nowoczesne, mimo że nie mają z nowoczesnością nic wspólnego, choć przy starych ikarusach, któż wie. Ale też są kupowane nowoczesne autobusy, niskopodłogowe. Nowoczesne tylko z zewnątrz. Kupowane zazwyczaj najtańsze wersje, przez co silniki słabe, autobusy bardzo wolne, o klimatyzacji zapomnij, o ciszy również, w środku byle jak (tanio). Ale z zewnątrz super. Tylko przecież nie o to chodzi. Dokładnie tak samo jest z tramwajami, kiedyś nieszczęśnie nazwanymi Karlikami, na szczęście dzisiaj już prawie nikt tej nazwy nie używa. Obudowy wyglądają nowocześnie, choć zazwyczaj są tak obklejone reklamami, że nie widać nawet która to linia, autobusy nierzadko podobnie. A w środku ciasno, brzydko, klimatyzacji brak, a w lecie jak w puszce, do tego smród z nie dbających o higienę pasażerów (co cały czas w Polsce jest standardem). Siedzenia tak rozłożone, że w miejscach, gdzie pasażerowie siedzą twarzą do siebie, nie ma miejsca na nogi. Trzeba by ludziom z jednej strony te nogi obciąć, by pozostała dwójka z drugiej strony, mogła je spokojnie położyć na podłodze przed siedzeniem. Do tego całe wagony są zaaranżowane niefunkcjonalnie. Poza tym prędkość, choć tutaj pewnie główną zasługą są tory i o połowę za duża liczba przystanków, nieraz co 200-300 metrów nawet – absurd. I tak tramwaj z centrum Bytomia do centrum Katowic, jakieś 13 kilometrów, pokonuje w około 50 minut. Szybciej ten odcinek pokonuję na rowerze i to z domu (samochodem ok. 20 minut). A do tego tramwaju trzeba przecież dojść i z niego też gdzieś dojść(do celu). Dlatego trzeba mieć w sobie dużo samozaparcia, by z takiej komunikacji korzystać. Z fasady super, z meritum katastrofa, a z fasady tak naprawdę też nadal często katastrofa (mnóstwo starego złomu na naszych ulicach). Innymi słowy z pasażerów robi się głupków, że niby transport nowoczesny i funkcjonalny. Co ma niewiele wspólnego z prawdą. Ale pozorowanie to Polska specjalność. Takich przykładów są tysiące, jak choćby terminal „B” pyrzowickiego lotniska. Wygląd dobry, funkcjonalności charakterystycznej dla tego typu obiektów – brak. Bo tak to u nas jest, że zwraca się uwagę na fasady, na pozory, a nie na meritum tematu. Ważne żeby wyglądało, a nie funkcjonowało jak należy(a i z tym wyglądem bywa też często marnie). W cywilizowanych krajach potrafią obie te cechy połączyć.








W Limie nie brakuje szklanych wieżowców, są piętrowe parkingi, są drogi szybkiego ruchu.






A to przykład linii metrobusu w zwartej zabudowie na wąskiej ulicy w dzielnicy Barranco. Nawet tam zaadaptowano ten system mimo braku wielopasmowych szybkich dróg biegnących przez dzielnicę. Linia ta była w końcowej fazie budowy, w rozruchu – gdy robiłem te zdjęcia. Ulice dla samochodów w tym rejonie tak zreorganizowano, by i one mogły funkcjonować wespół z szybkim autobusem.







W Limie w centrum było sporo policji, widać też kawiarenkę internetową i most.

Centrum Limy




Centrum handlowe w Limie w połączeniu z biurowcami







Głównie pamiątkarskie targowisko w centrum Limy

Sklepy z ubraniami w Limie





Ruiny piramidy Kultury Lima i wokół nowoczesna zabudowa zadbanej nadmorskiej dzielnicy Mirraflores.

W Limie pomiędzy centrum a oceanem





Lima Barranco

To przykłady z wielu tablic którymi chwalą się władze Limy. Są nawet billboardy na ulicach. Władze Limy mają sukcesy infrastrukturalne i się nimi chwalą. Na drugim zdjęciu pokazano jak było przed modernizacją, a jak jest po modernizacji. W Limie od kilku lat funkcjonuje linia naziemnego metra, zwana też szybkim tramwajem (ok. 12km długości i 7 stacji). Ma być 7 linii, częściowo podziemnych i będą tworzyć system. Słyszałem, że kolejna linia ma być otwarta w 2011 r. Linii metrobusu też będzie więcej.




Lotnisko w Iquitos w Amazonii i samolot peruwiańskich linii.





W Iquitos policja była często widoczna

W krainie Amazonii taki samoloty to standard

Stacja benzynowa w Iquitos i jakiś słup betonowy w rzece koło Iquitos, chyba do jakiś pomiarów, widać na nim urządzenia, w tym solary i kamerę. Widać też zbudowane w wodzie betonowe słupy energetyczne doprowadzające prąd do okolicznych wiosek.

Bulwar nad rzeką w Iquitos

Przed bankiem, pracownicy banku przed jego otwarciem. W Iquitos są nowoczesne banki, bankomaty – jak prawie wszędzie na świecie.

W centrum Iquitos, na mniejszym zdjęciu kasyno.

W Iquitos. Widać dobrej jakości drogę, po lewej fragment stacji benzynowej, światła na skrzyżowaniu. A więc całkiem cywilizowanie jak na takie miejsce.

Amazonka i Iquitos. Nie brakuje tam różnego rodzaju pojazdów pływających, w tym dobrych i nowoczesnych statków i łodzi.

Widać bulwar spacerowy w wiosce nad Amazonką. To fajnie, że władzom nawet w takich miejscach chce się budować takie rzeczy. Na mniejszym zdjęciu widać szybką łódź z wygodnymi fotelami i kamizelkami ratunkowymi

Amazonia. Widać maszynę pomagającą przy zbiorach ryżu, które uprawia się tam w porze deszczowej. Widać też około kilometrową betonową ścieżkę w malutkiej wiosce. Wybudowanie czegoś takiego w takim miejscu to duża sprawa. W tej małej wiosce nie brakowało odbiorników radiowych na baterie i malutkiej szkoły z dużym trawiastym placem.

Lotnisko w Iquitos – nowoczesne, chociaż bez klimatyzacji, w poczekalni postawiono tylko „wiatraki”.

Na płycie postojowej przed lotniskiem w Iquitos. Procedury bezpieczeństwa są profesjonalne. A schody do samolotów podsuwają ludzie, ale dzięki temu mają pracę. Jak widać zadbano o podświetlenie schodów

Dolny poziom lotniska w Limie

Drugi poziom lotniska w Limie i na mniejszym zdjęciu widok na płyty postojowe, rękawy i fragment autobusu.

Lotnisko w Limie. Na mniejszym zdjęciu widać punkt opakowywania folią bagaży. To już standard na wielu lotniskach, niestety nie tani. W Limie to kosztowało zdaje się 30 soles (ok.11 $), a np. w 2008 roku w Delhi 200 rupii (ok. 4,5$, co przy tamtejszych cenach było dużą kwotą).

Lotnisko w Limie (dokładnie w Callao, gdzie też port morski). Ruchome chodniki i rękaw prowadzący do samolotu. Lotnisko w Limie jest nowoczesne, prowadzą do niego drogi szybkiego ruchu. Zresztą wszystkie lotniska z których korzystałem podczas wyprawy były na bardzo dobrym poziomie. Nowoczesne i przede wszystkim funkcjonalne. Przedmiotowe lotnisko w 2009 r. obsłużyło około 9mln ludzi (ok. 4mln zagraniczni, ok. 5mln miejscowi) i 232,375 ton cargo. Ok. 105 000 operacji lotniczych.

Pozdrawiam
Gregor

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz