sobota, 21 sierpnia 2010

113 – FOTO – Altiplano od Salaru Uyuni do granicy z Chile

Sporo zdjęć zostało zrobionych przez szyby samochodu.


Okolice Salaru Uyuni. Początek maja 2010.

Widoki były zniewalające, a opad śniegu uczynił wszystko ciekawszym. Dużym szczęściem było, że spadł ten śnieg i znane mi już tereny z podróży z San Pedro de Atacama do Uyuni, dostarczyły zupełnie nowych widoków. Jazda terenowa też była dużo ciekawsza. Ugrzęźnięcia w błocie po opadach, w śniegu, poślizgi, obracanie samochodu na śniegu. Super!



Błotnista równina koło Salaru Uyuni zamieniła się w jezioro i tak to wyglądało jak na poniższych zdjęciach, zazwyczaj przez szyby nie było nic widać podczas szybkiej jazdy. Nasz kierowca Jordan szalał i prawie utopił samochód, nikt tak jak on nie jechał i nie jeździł. Elektronika w terenowym lexusie oszalała i samochód przez kolejne dni sprawiał nam dużo problemów. Były tez problemy z odpaleniem do końca wycieczki, a po przejechaniu tego bajora dosyć długo przy pomocy innych próbowaliśmy odpalić co chwilę gasnący samochód na wysokości ponad 4000m. Wyjazd z tego bajora prosto pod tory kolejowe zakończył się prawie tragedią, bo wjechaliśmy prosto pod pociąg towarowy, nawet lokomotywa musnęła nas w zderzak. Pisałem o tym na blogu. Zauważyłem pociąg przed przejazdem i krzyknąłem by nasz kierowca się zatrzymał, ale nie zareagował. Gdyby to uczynił od razu, zatrzymalibyśmy się przed torami. Skoro tak nie zrobił od razu, to dobrze, że nie zrobił później, bo dzięki temu w ostatniej chwili szybko przejechaliśmy przez tory. On zdał sobie dopiero chwilę później, że prawie siebie i nas zabił Aż chwycił się za głowę. Izraelczycy byli bladzi ze strachu.







To właśnie ten pociąg prawie staranował nasz samochód. Ciekawe przeżycie jak ogląda się pociąg, który zaraz przywali w samochód w którym się siedzi. Zresztą to byłaby najbardziej śmieszna i niedorzeczna śmierć jaką można by sobie wyobrazić. Jedyna linia kolejowa w promieniu wielu tysięcy kilometrów, pustynia, bezkresna przestrzeń, piękna pogoda i super widoczność. Kilka pociągów na dobę. Bardziej abstrakcyjnie zginąć, by nie można.

Ale ile zbiegów okoliczności musiało nastąpić w tym samym czasie, by do takiej sytuacji doszło. To jest dopiero niesamowite. Ten a nie inny dzień wyjazdu, poprzedniego dnia nie notowany od wielu dni deszcz w dużej ilości, który zalał spory kawał równiny. Szalony kierowca, głośna muzyka w samochodzie, szybka jazda i pełen luz, przecież na tak wielkiej wysokogórskiej równinie bez roślinności nic się zdarzyć nie może. Jedyna linia kolejowa w tej części kontynentu, jeden z nielicznych pociągów towarowych, akurat o tym czasie i w tym miejscu. Woda bryzgająca na szyby, tak że nic nie widać. Pełna beztroskość i nagle tory, a na tych torach pociąg. Który cudem nas nie staranował. Kwestia jednej sekundy o tym decydowała. Teoretycznie te wszystkie zbiegi okoliczności nie mogły się zdarzyć w tym samym czasie, to niemożliwe, ale zdarzyły się. Coś niewiarygodnego.


Baza wojskowa koło torowiska, dwaj panowie od lewej to kierowcy naszych dwóch terenówek, drugi od lewej to Jordan, który dostarczał nam niezłej adrenaliny swoją jazdą. Dla mnie super! Parę osób już mi mówiło, że chyba jestem uzależniony od adrenaliny. I chyba mają rację. To pewnie mi nie wróży dożycia starości, jednakże lepiej żyć krótko, ale intensywnie, niepokornie, po swojemu i szaleńczo – niż długo, nudno, spokojnie, przewidywalnie i stosując się do panujących konwenansów i oczekiwań rodziny czy kogoś tam. Ale to jedynie mój sposób na życie, wiem że wielu innym pasuje dużo bardziej ten drugi model. I bardzo dobrze. Każdy ma prawo żyć jak chce.

Na kolejnej partii zdjęć przejazd przez Altiplano w sąsiedztwie ponad 5-tysięcznych i około 6-tysięcznych wulkanicznych ośnieżonych szczytów. Na ostatnim zdjęciu z tej serii gdzieś na horyzoncie znajduje się opisywana linia kolejowa prowadząca w tym rejonie z Uyuni przez Calamę, do portu w Antofagaście (przewozi się głównie różne rudy wydobywane w tym rejonie).















Samochód którym jechałem. To był częsty widok przez dwa dni, po naszej wodnej przeprawie. Musieli nam pomagać inni kierowcy.

Na dalszych zdjęciach Altiplano i wulkany, śnieg, lawa, jeziora, ranny flaming, zakopane auto w błocie i wysokości grubo ponad 4000m.



























Wędrujący śnieg. Na tych wysokościach rano i wieczorem było mroźnie i bardzo zimno. W dużej mierze, była to zasługa bardzo mocnego lodowatego wiatru, momentami huraganowego. Tak lodowatego, że tylko ja naciskałem na postoje, robienie zdjęć, podziwianie widoków, reszta jak nie musiała wolała nie wychodzić z samochodu.

Wysokości 4500-4700m. Śnieg, mróz, wiatr, zaspy. Odkopywanie widocznego na zdjęciach samochodu zajęło ponad pół godziny. Na szczęście różne ekipy z różnych agencji połączyły siły i pomogliśmy kierowcy tego samochodu, a z zaspy ten samochód wyprowadzał po odkopaniu auta nasz kierowca Jordan, który zresztą często był prowadzącym całą kawalkadę samochodów. Kierowcą bowiem był naprawdę dobrym, choć pozbawionym pewnych zwojów w mózgu (patrz przygoda z pociągiem). Warto też zwrócić uwagę, że zamiast saperek do odgarniania oprócz rąk były talerze. Tak bowiem świetnie przygotowani byli Boliwijczycy.

























Na kolejnych zdjęciach wulkaniczne skały Arbol de Piedra.







Przed fumarolami.

Fumarole w miejscu zwanym Sol de Manana. Wysokość blisko 4900m, ale na trasie były większe. Siarczysty mróz, bo pobudka w środku nocy. Na pierwszym zdjęciu jest sztuczna fumarola za sprawą odwiertu. Pozostałe są naturalne.









Takich widoków było pod dostatkiem

Sairecabur 6003m od strony boliwijskiej

Sairecabur.

Laguna Verde i Licancabur 5938m od strony boliwijskiej:









W drodze powrotnej do Uyuni.

Termalne źródła w Polques, wysokość 4410-4420m (kąpiel była super). W tle jezioro Chalviri.

Ostatnia partia zdjęć przedstawia m.in. Lagunę Colorada (czerwoną), futro lam, przejazd przez rzekę, wulkaniczne szczyty i skały, oraz tereny na wysokości zbliżonej do Uyuni.




















Pozdrawiam
Gregor

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz