piątek, 25 czerwca 2010

87 - Londyn

Drugiego dnia w Londynie wpierw sie wyspalem, potem sniadanko w Parku i wedrowka przez parki. Nastepnie pochodzilem sobie po West Endzie i Soho. Przez przypadek dotarlem pod polska ambasadem, gdzie potezne kolejki z dwoch stron. A przeciez od tylu miesiecy sie mowi, ze ambasada w Londynie ma stanowczo za malo pracownikow w stosunku do potrzeb i jak widac nic sie nie zmienilo. W Parkach ludzie odpoczywali na trawce, przeszedlem w poblizu wiezy telewizyjnej, przez chinski fragment SOho z charakterystycznymi bramami. POnownie zawitalem na Piccadilly Circus i plac Trafalgar. Wspomne, ze tutaj w Londynie jest pelno turystow z calego swiata. Nastepnie kolejnymi pieknymi ulicami dotarlem do Opery krolewskiej, pod Krolewski Sad i do katedry St. Paul`s. Nastepnie wkroczylem na teren londynskiego City z wieloma szklanymi budynkami i normalnymi, bardzo ladny i efektowny fragment miasta, wszystko w miare ladnie wkomponowane. Zawitalem tez pod slynny charakterystyczny szkalny wiezowiec przypominajacy mocno splaszczona pilke do rugby. Odwiedzilem takze jeden z supermarketow gdzie oprocz kas tradycyjnych sa kasy automatyczne - jest to kwestia zaufania do klientow (Polacy by przy takich kasach wszystko wyniesliby ze sklepu za nic nie placac, ciezko wierzyc, ze byloby inaczej jak w necie czytam ze okradziono niemiecka straz pozarna pomagajaca polskim powodzianom, a kolega z Niemiec z ktorym jestem w pokoju w hostelu o Polsce wie tylko tyle, ze jak jego znajoma pojechala do Polski samochodem, to go jej ukradli). W owym markecie zakupilem m.in. 400 gram pieknych, slodkich truskawek z brytyjskiej plantacji co bylo podkreslone na opakowaniu i jogurt kremowy za lacznie 2 funty ktore zjadlem w sasiedztwie Tower of LOndon i Tower Bridge, a na dokladke pyszne kremowe lody za funciaka. Ten charakterystyczny most jeszcze niedawno stanowil fragment puzzli, ktore ukladalem w Brazylii, a teraz moglem sobie po nim pochodzic. Kolo zamku znajduje sie fragment muru, ktorego czesc zbudowali Rzymianie okolo 200r. n.e. Na tym zakonczylem piesze zwiedzanie, kawal miasta, mnostwo kilometrow, i wrocilem metrem w rejon mojego hostelu, gdzie pogawedka w pokoju, potem jeszcze lekka kolacja na miescie i po powrocie zasiadlem do jednego tutaj komputera. Bezplatny, ale tylko jeden. Po powrocie do pokoju planowalem wziac prysznic i isc spac, ale na jedna noc zawitala do pokoju Polka - Ania. Ze wzgledu na kolege Niemca rozmawialismy po angielsku, dobre kilka godzin, skonczylismy o 3:30 i dopiero wtedy moglem wziac prysznic. Ania to prawniczka, ktora stwierdzila, ze bycie w Polsce prawnikiem bez ukalow, znajomosci i rodziny mija sie z celem i rozpoczela kolejne studia prawnicze tym razem w UK. Opowiadala jaka przepasc pod kazdym wzgledem dzieli polskie studia od brytyjskich, jak tutaj wszystkie procedury, by zostac studentem sa proste. Okazalo sie, ze stosunek do Polski ma taki sam jak ja - negatywny i nie chce zyc w Polsce, bo duzo lepiej i normalniej w UK. I to jest ciekawe, bo podrozujac spotykam malo Polakow, ale jednak spotykam i kazda z tych osob, ktora poznala troche swiat tak samo negatywnie ocenia to co sie w Polsce dzieje i podaje takie same bardzo merytoryczne argumenty na poparcie swoich tez. Mozna, by o tym napisac ksiazki, ja skwituje to jednym zdaniem. Polska to strasznie popieprzony kraj, nieprzyjazny dla wiekszosci obywateli. Ale temu, ze tak jest winni sa sami Polacy, mamy bowiem bardzo fatalna mentalnosc i nie widac by szlo ku lepszemu. Ci ktorzy uznali, ze nie ma na to szans i mieli taka mozliwosc juz wyjechali za granice, wyjada kolejni. Ale kogo to w Polsce obchodzi, ze miliony mlodych Polakow ucieka z kraju i nie chce wrocic? To tyle w tym temacie.
Na dzien kolejny zostala mi tylko jedna turystyczna rzecz - katedra Westminsterska.

Ostatni dzien zwiedzania w Londynie wygladal nastepujaco (kolejny upalny dzien). Po rozmowach noca trzeba bylo sie wyspac, wiec dopiero okolo 11 ruszylem na miasto, wczesniej pakujac sie juz na wyjazd, oczywiscie wpierw bylo sniadanko w parku na trawie (oprocz odpoczywajacych jest tutaj duzo biegaczy, cwiczacych, rowerzystow, spacerowiczow). Potem przyjarzalem sie katedrze westminsterskiej i okolicy, bylem znowu kolo Parlamentu, nad Tamiza, kolo Big Bena, kolo palacu Buckingham, zawitalem tez w rejon Downing Street i ponownie na Trafalgar Square, by przez parki wrocic w rejon mojego hostelu. Po drodze mijalem w Hyde Parku trwajacy koncert Pearl Jam i zespolow towarzyszacych. Koncert biletowany, na terenie parku jest specjalna wydzielona do tego strefa, bilety kosztowaly okolo 60 euro. Tak mowili Wlosi, ktorzy przylecieli tutaj tylko na koncert grupy, na jedna noc i jeden dzien. Nie wiem czy dobrze pamietam ale Pearl Jam ma zagrac na openerze w Gdynii z poczatkiem lipca.

A teraz troche innych tematow. Obecnie w Londynie trwa tenisowy Wimbledon, ale to nie z tego powodu tutaj sporo flag angielskich, one sa za sprawa mistrzostw w RPA.
Anglicy lubia sie wyrozniac - luch lewostronny, inny system miar, osobne krany z ciepla i zimna woda, zupelnie inny od kontynentalnego system prawa, a ja chcialem napisac o kolejnej tego typu sprawie, czyli o londynskim metrze. Jest najstarsze na swiecie, ruszylo na poczatku 1863r. Ale ma swoje mankamenty. Moge to ocenic po skorzystaniu z dziesiatek podobnych systemow. A problemy sa dwa: 1- ceny i skomplikowany system biletow, 2 - po tych samych torach jezdzi czesto kilka linii metra, a poszczegolne linie metra maja po kilka roznych stacji koncowych. Metro ma ponad 400km torow i niby 12 linii. POjedynczy bilet na duza strefe 1 (centrum) kosztuje 4 funty (jest najdrozszy), kiedy np. w Glasgow rok temu placilem chyba 1.20 funta, a kilka miesiecy temu w Barcelonie 1,35 euro. W Sao Paulo to bylo ciut ponad 1,50 dolara, a w Mexico City 0,25 dolara To przyklady. Sa oczywiscie w LOndynie rozne bilety calodniowe, okresowe. Ale trzeba, by chyba poswiecic caly dzien na ich studiowanie, a i tak z punktu widzenia turysty ciezko przewidziec, ktory bedzie najlepszy. Metro londynskie ma strefy i od tego zaleza ceny. Zaleza tez od godzin szczytu i poza godzinami szczytu. Do tego sa systemy kart magnetycznych, m.in. takie ktore sie doladowuje pieniedzmi. Te bilety tez sa drogie. Ja zwiedzajac miasto nie wiem ile razy dziennie skorzystam z metra, w jakich godzinach i w jakich strefach (oczywiscie najczesciej w strefie pierwszej czyli centralny Londyn). Wiec moge po prostu zmarnowac pieniadze. Moze wiec lepiej ten piekny LOndyn podziawiac na piechote i korzystac z metra jak najrzadziej. Co ciekawe w Ameryce Poludniowej jak pojawial sie temat Londyn wsrod podroznikow zawsze ktos wspomnial o nieprzyzwoicie drogim metrze w Londynie. Drogie parkingi, drogie jezdzenie po centrum samochodem, drogie tez metro. A to ostatnie powinno byc akurat tanie. Do tego w Londynie jest pleno turystow, a miejscowi maja problem z polapaniem sie w sytemie biletow. A co dopiero turysta. Przekombinowali to. Jak to Anglicy.
Drugi problem to polapanie sie w tym systemie metra. Do tej pory nie mialem z nim problemow, ale widze wszedzie ludzi studiujacych mapki lub mapy metra, pytajacych nielicznych pracownikow o cos. Tego nigdzie indziej nie spotkalem. A ja sam musze zwrocic na poruszanie sie tutaj metrem duzo wiecej uwagi niz przy innych systemach. Chocby taka sytuacja, przyjezdzam do Londynu i dochodze do stacji metra. Tutaj w przeciwienstwie do Ameryki Poludniowej sa przede wszystkim automaty biletowe, malo obslugi metra (to w Europie powoli standard). Jest kilka rodzajow automatow, tylko dotyczaych kart magnetycznych, wydajace reszte, niewydajace reszty. Z tymi wydajacymi reszte jest wieczny problem, bo przyjmuja tylko banknoty w dobrym stanie, gdy jest pomiety, automat nie chce przyjac banknotu. Wiec lec czlowieku gdzie rozmienic pieniadze. Poza tym maszyna pyta jaki chcesz bilet, na jaka strefe. Tylko ska ja mam to wiedziec, ja w poblizu nie ma zadnej mapki metra ze strefami. Musialem sie domyslic, ze pewnie pierwsza strefa to centrum Londynu, ale jaki ma zasieg ta strefa? A bilet trzeba przepuscic przez bramke wchodzac do metra i wychodzac do metra, a co bedzie jak kupilem zly bilet? Na szczescie nic takiego sie nie zdarzylo, ale po co te watpliwosci. W innych miastach systemy sa duzo prostsze, a w Londynie juz kupno bardzo drogiego pojedynczego biletu stanowi pewien problem, o okresowych nie wspomne. Widze kazdego dnia jak turysci sie zmagaja z londynskim metrem, sa zagubieni. I wszyscy sie wkurzaja, ze przejada trzy razy metrem i 12 funtow nie ma, a nie wiedza jaki potrzebuja bilet okresowy i czy to sie oplaci. Nie sa zadowoleni z informacji na stronie internetowej lodnyskiego metra, a stojac przed maszyna, kiedy za toba iles ludzi spieszacych sie, nie ma czasu nadlugie zastanowienie, w koncu kupuja znowu bilet jednorazowy. Ja ten problem rozwiazalem w ten sposob, ze po Londynie sobie glownie chodze, bo jest piekny i wydaje dziennie na metro mniej niz najtanszy bilet okresowy, a ostatniego dnia zwiedzania w ogole nie korzystalem z metra. No to dobra, w koncu udalo sie kupic bilet i przejsc bramke, bilet trzeba wlozyc odpowiednia strona. W normalnych systemach jedna linia jezdzi po jednym torze, patrzy sie tylko na stacje koncowe okreslajace kierunek podrozy. W Londynie to sie nie sprawdzi. Poniewaz sporo linii jezdzi po tych samych torach, pojedyczne linie maja do tego odgalezienia. A do tego jest zolta linia zataczajaca kolo i z tego powodu nazywajaca sie Circle. W Londynie sprawe ratuja tablice na peronach informujace jaki nadjedzie pociag i dokoda, tylko niektore sklady chodza co iles minut. Czekasz przed tablica, niby ma jecha tymi torami tez linia, ktora cie interesuje, ale przez piec minut zadnej informacji kiedy nadjedzie pociag. Trzeba wiec cierpliwosci. Potem trzeba uwazac do jakiego skladu sie wsiada, musi to byc konkretny sklad, a nie pierwszy lepszy. I tak np. linia zielona District nie dosc ze ma kilka roznych stacji koncowych w roznych czesciach Londynu i do kazdej jedzie inny sklad, to tak naprawde to sa dwie linie metra. Stoisz np. na stacji Tower gdzie po tych sammych torach jezdzi linia Circle i District i chcialbys dojechac na stacje Edgware Road - linia District. Wydawaloby sie wobec tego, ze jesli wsiadziesz do linii District to tam dojedziesz. Nic bardziej mylnego. Na tablicy na tej stacji nie wyswietli sie destynacja Edgware Road. Musisz dojechac zielona linia District do stacji Earl`s Court i przesiasc sie na linie zielona District (to nie pomylka) z destynacja na stacje Edgware Road. Bywa ze po tych samych torach jezdza trzy linie metra i kolejki podmiejskie, bywaja niektore linie zagmatwane, nie tylko cielona, ale tez czerwona Central czy czarna Nothern. Ale tak naprawde takich linii jest duzo wiecej. Dodatkowym problemem jest to, ze z tego powodu, ze metro jest stare na niektorych odcinkach sklady jezdza bardzo wolno, a osoby mieszkajace w miescie gdzie wszystkie lub prawie wszystkie stacje metra wyposazone sa w schody ruchome, w Londynie sie zawioda. Daltego wg mnie system metra w Londynie jest imponujacy ale przekombinowany, zbyt skomplikowany - jak to sie mowi - geniusz tkwi w prostoscie. Tutaj tego geniuszu zabraklo. Duzo wyzej oceniam wszystkie inne systemy metra, sa szybsze, nowoczesniejsze, bardziej funkcjonalne i prostsze, podobnie jest z systemami biletow. Przykladowo wskaze wieksze systemy metra: Sao Paulo, Buenos Aires Mexico City, Barcelona, Wieden, Petersburg, Moskwa, Delhi, Mediolan czy Pekin. Niemiec z ktorym mieszkam w pokoju w hostelu, ktory przylecial turystycznie na 3 dni korzysta z 3-dniowego London pass za 85 funtow. Ma za to wiele bezplatnych wstepow do roznych miejsc i bezplatne metro. Kupuje sie cos takiego przez internet, przesylka przychodzi poczta do domu. Dla osob chcacych zwiedzac obiety to dobra rzecz, poniewaz jednorazowe biletu wstepu sa tutaj drogie lub bardzo drogie.

Teraz o wielokulturowosci Londynu. Londyn jest jednym z tych miejsc, gdzie na ulicach wiecej obcych niz Anglikow. Juz Holendrzy zastanawiaja sie czy to jeszcze Holandia czy juz nie z tego powodu. Czy przyjdzie czas na Londyn? Wszedzie Hindusi (czasami w kolorowych hinduskich strojach), Arabowie (kobiety czesto w chustach lub z zakrytymi calymi twarzami), Polacy, Rosjanie, Kitajce oraz przedstawiciele pewnie wszystkich krajow swiata. Podczas wyprawy spotkalem wielu Europejczykow z bogatych krajow jak Francja, Niemcy czy Hiszpania, ktorzy zyja i pracuja w Londynie. Mozna tez tutaj kupic te same produkty w sklepach czy ubrania co w tych krajach. Tylko jedni cudzoziemcy sie asymiluja w i z nowym krajem, inni nie. Taki przyklad z Hyde Parku. Grupa chyba Afrykanczykow wypozyczyla rower wodny, gdy skonczyli plywac, doplyneli do brzegu i uciekli zostawiajac rower. Niestety sa cudzoziemcy, ktorzy wprowadzaja dzicz do tego uporzadkowanego swiata. Mimo ze kraje ktore odwiedzilem w obu Amerykach pod wieloma wzgledami imponuja i sa nowoczesne, to jednak przylatujac do Londynu widac nadal roznice, ze to inny swiat - bogatszy. Sa tutaj tez bezdomni, dziwne typki, mimo ze jest czysto to nie wszedzie. Z drugiej jednak strony bardzo zadbane miasto, z piekna architektura, pelno ludzi, fajnie ubranych zazwyczaj, ludzie z dobrymi aparatami fotograficznymi, ktore klada luzem, daja obcym robic nimi zdjecie. Nie ma strachu. Mimo, ze w metrze sa ostrzezenia o kradziezach, a niektorzy nosza plecaki z przodu a nie na plecach. Jednak komfort zwiedzania Londynu jest bardzo duzy. Cywilizowany swiat, tez duzo usmiechnietych twarzy, a ludzie tutaj na ulicach nie gonia, czesto spedzaja czas w kafejkach, o imprezach weekendowych nie wspominajac. Uwielbiam Wyspy Brytyjskie, szczegolnie ta ich jednolita architekture miast. Jest tutaj pieknie, uporzadkowane wszystko, zadbane. Po powrocie do Polski przezywam zawsze szok. Chaos architektoniczny i po prostu brzydko. A tutaj te miasta i miasteczka wygladaja czesto jak z bajki.

Po przyjezdzie do Londynu dopadla mnie juz Polska. Jak widac w Londynie facetow z wasami, o charakterystycznych twarzach, ubranych byle jak - to wiadomo ze Polacy. Wystarczy podejsc i posluchac jezyka. W Polsce sie tak nie wyrozniaja, bo wszyscy sa tak samo ubrani, w modnym Londynie sie wyrozniaja. Niewiele lepiej prezentuja sie mlodzi faceci w rozciagnietych koszulach, z piwem w rece i z przepitymi twarzami. Oczywiscie to tylko czesci Polonii, jest tez wielu na normalnych. Jak jest para tutaj, czy grupka znajomych obojga plci, to widac ze kobiety dbaja o facetow, by wygladali, by sie nie zapuscili. Natomiast jak widac mlodych i ich rodzicow, a takich tez widzialem, to mlodzi okey, a po rodzicach widac, ze Polacy, ze wzgledu na prechistoryczne stroje. Ponadto tematyka rozmow niezmiennie ta sama. Widze dwie matki z wozkami, Polki, oczywiscie obgaduja kolezanke. Widze modniego ubranego chlopaka, Polaka, przez telefon obgajduje jakiegos kolege. Widze Polke rozmawiajaca przez telefon, widac ze szuka jakiegos adresu, a 3 metry dalej jej rodzina (mlodsi i starsi) komentuja, "po co ona byla tyle razy w tym Londynie jak nie moze znalezc teraz adresu" i dalej kolejne zlosliwe komentarze. Dziekuje za taka rodzine. Nie zapomnijmy ponadto, ze Londyn to jedno z wiekszych miast swiata. W Europie moze konkurowac chyba tylko z Moskwa. Czy my Polacy naprawde nie mamy innych tematow? Czy naprawde nie potrafimy sie ubrac jak ludzie na obczyznie? Ja juz wole srednio ladne Brytyjki, chociaz widzialem tez wiele pieknych tutaj i w Amerykach, one przynajmniej czesto sa fajnie ubrane, wole tez ich monotonna tematyke rozmow. Imprezy, pijanstwo, milosc, koncerty etc.

Wspomnialem o wielkim Londynie. To nasuwa mi mysl, czy kiedys przeniosa lotnisko Heathrow, ktore jest blisko centrum i codziennie widzialem i slyszalem setki samolotow nad centralnym Lodnynem podchodzacych do ladowania lub po starcie. Jest to troche uciazliwe. PozA tym Londyn nie ustrzegl sie wpadki architektonicznej. Kolo Tower Bridge, niemal przy samym, jest duzy brzydki hotel. Ale to juz chyba norma chocby wspominajac Krakow czy wzgorze zamkowe w Budapeszcie. Dobrze ze chociaz mcdonalsy w zabytkowych centrach zamiast zoltych charakterystycznych napisow, by nie psuc otoczenia, przybieraja czarny kolor, nawet w Cuzco w Peru.

Nie wiem czy wspominalem, najwyzej sie powtorze, ale po przybyciu do Londynu pierwszego dnia nie moglem sie przestawic z hiszpanskiego na angielski, teraz jest lepiej, choc czasami prosze lub dziekuje jeszcze po hiszpansku. Tak w ogole to w poprzedniej wiadomosi przy mlynskim kole mialo byc Eye czyli oko. A Radwanska w Wimbledonie graj dalej, co cieszy. Nie wiem tez czy wspominalem, ale Mksyk chce robic za swiatowa stolice zabawy stad w takich miastach jak Acapulco, Cancun czy Mexico City wszedzie pelno imprez.

Londyn to drogie miasto, choc jak sie kombinuje to mozna wiele rzeczy miec taniej. Mysle ze mozna nawet w drogim Londynie srednio zyc taniej niz na przyklad w Rio w Brazylii. Tutaj jest wiele promocji, duzo roznych opcji, chocby w sklepach kupujac wiecej danego produktu placi sie duzo mniej. Mimo tego tutaj wiele osob zywi sie w hostelach z produktow zakupionych w marketach, choc mozna tutaj zjesc po przystepnych cenach.

Ceny (troche juz bylo w poprzednich wiadomosciach)
-z cen meksykanskich jeszcze ze plyty z muzyka mp4 lub filmy kosztuja po 10 pesos, zestaw w mcdonalds od okolo 50 pesos, coca-cola 2l w markecie niecale 20 pesos, widokowka-zdjecie w Amecameca 15 pesos, drozdzowka 3-7 pesos a teraz Londyn:
-duzy i dobry kebab 3,50funta
-promocyjny zestaw w burger-kingu od 2 funtow
-duzy lod w mcdonalds troche ponad funta, maly okolo 50 pensow
-politrowy napoj w zaleznosci od miejsca od funta do poltora, wody pol funta do jednego
-fish and chips od 4 funtow
-lod z automatu od 1 funta
-toalety publiczne bezplatne lub pol funta
-bilet do metra na 1 strefe 4 funty (transport na lotniska jest drogi nawet do 20 funtow, ale od czego jest easy bus)
-godzina internetow w kafejce 1-1,5 f
-w centrum 3 jakblka lub 3 gruszki za funta
-bilety wstepow drogie, np tower czy katedra St. Paul`s po kilkanascie funtow a London Eye 20kilka funtow.
-litrowy sok 1 f, ale kupujac wiecej sztuk jest duzo taniej, soki premium nawet po 2 funty
-tutaj nawet w centrum sa male markety jak spar czy tesco, ceny potrafia sie w nich roznic nawet o 50 procent.

Co prawda jutro rano wracam do Polski, ale to nie koniec bloga, poniewaz cos pewnie jeszcze napisze. Po pewnym czasie zaprezentuje pewnie jakies dane statystyczne, czyli troche liczb. Pewnie troche zdjec dorzuce, m.in. z odcinka wyprawy od koncowki w Lupercio w Brazylii, dlatego zachecam do zagladania. Pewnie uczynie to tez pozniej, ale juz teraz WSZYSTKIM BARDZO DZIEKUJE ZA ZAINTERESOWANIE BLOGIEM.

pozdrawiam z Londynu
Gregor

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz